piątek, 15 listopada 2013

Angelina Jolie jako Wiedźma z Głuszy?!

                Ten post miał się tu pojawić pod koniec miesiąca, zaraz przed premierą nowego filmu Disneya pt.: Frozen. Jest w notce do nowej produkcji parę odniesień, więc uważałem to za termin dobry. Przedwczoraj jednak Internet dał mi zwiastun Maleficent, której premiera jest zapowiedziana na lato 2014. Chcąc nawiązać po trochu do obu filmów postanowiłem wstawić notkę dziś, będzie chyba bardziej adekwatna. 

Dawno, dawno temu, na długo przed opisywaną w pierwszej części DA plagą, na świat przyszła Flemeth. Nie będę tu szczegółowo pisał o jej historii, bo jest ona zawiła i nie do końca wyjaśniona. Jeśli ktoś chciałby sobie odświeżyć w paru zdaniach kim jest ta czarodziejka niech kliknie tutaj.

niedziela, 10 listopada 2013

Telegraficzna teoria – o renesansie Disneya słów kilka cz. II

W zeszłym tygodniu przerobiliśmy renesans Disneya od Małej Syrenki do Króla Lwa, czyli okres od roku 1989 do 1994. Dobrnęliśmy tym samym do momentu kulminacyjnego złotego okresu, teraz będziemy zauważać tendencję spadkową. Zbadaliśmy aspekt muzyczny, który okazał się szalenie istotny, ponieważ przywrócił bajki wujka Disneya do Oscarowych łask. Jednak kontynuujmy nasze rozważania.

Alan Menken pozazdrościł koledze Zimmerowi i  zaczął kombinować, i tak jak z początku wychodziło mu to nieźle, tak im dalej tym gorzej. Na szczęści ścieżka dźwiękowa do Pocahontas była tworzona jeszcze przed zgapieniem koncepcji Zimmera.

Po bajkowych podróżach po Europie, Bliskim Wschodzie i Afryce czas przenieść się do Ameryki – nowoodkrytego kontynentu, gdzie poszukiwacze przygód ze starego lądu przybywają w poszukiwaniu złota. 

niedziela, 3 listopada 2013

Telegraficzna teoria – o renesansie Disneya słów kilka cz. I

Wpierw króciutko, czym jest Telegraficzna teoria. To taki niedzielny rodzaj postu, w którym chciałbym opisywać w telegraficznym skrócie teorie przeróżne, mniej lub bardziej potwierdzone naukowo. 

Disney, dziś chyba najbogatsza wytwórnia filmowa w Hollywood, niegdyś zwykły człowiek z 26 Oscarami na koncie. Ale nie o tym dziś. Dziś chciałbym się zająć złotym okresem Walt Disney Animation Studios, który pamiętają dzisiejsi młodzi dorośli (ach The Sims 3). Prześledźmy „Renesans Disneya” w telegraficznym skrócie.

Warto na początku wspomnieć, że ostatniego Oscara wujek Disney otrzymał pośmiertnie w 1969 roku za „Wiatrodzień Kubusia Puchatka” (przypomnijmy umarł w 1966 i nie, nie został zamrożony), rozpoczął tym samym dwudziestoletni okres posuchy w nagrodach Akademii. Utraconą świetność miał przywrócić, nie kto inny, a kompozytor ścieżek dźwiękowych. Alan Menken.

sobota, 2 listopada 2013

Książę Gerg

            Czytając kolejne posty Zwierza Popkulturalnego, czy Krzysztofa Gonciarza postanowiłem w końcu odnaleźć swoje miejsce w Internecie. Zrozumiałem, że muszę mieć drugą tożsamość - jak Peter Parker, czy Clark Kent. Po godzinach myślenia w mojej głowie pojawił się Gerg. Jego imię to połączenie dwóch bardzo ładnych słów: geek i gramatyk. Wybrałem dwie pierwsze litery, trochę je zmodyfikowałem i voilà. Czemu akurat takie słowa? Po pierwsze dlatego, że marnuję szmat czasu na różne techniczne wymysły popkultury, po drugie żywo interesuję się gramatyką opisową języka polskiego.

            Postanowiłem wykreować się w Internecie, ponieważ nigdzie nie mogę znaleźć interesujących mnie tematów, dotyczących na przykład Disneya - stąd też pierwsza część mojego pseudonimu. Uwielbiam badać bajki tej wytwórni na różnych płaszczyznach: od mej manii, czyli muzyki, przez bohaterów, aż po różne teorie spiskowe.

               Ponadto chciałbym się udzielać na różnych blogach, a jakoś mi to nigdy nie wychodziło, bo czuję, że w moim realnym „ja” niewiele mam do powiedzenia. Mało tego, czasem się z kimś nie zgadzam, a nie chcę pisać gigantycznych komentarzy, wolałbym umieścić notkę, która rozpocznie jakąś żywszą dyskusję.

Co więcej?


            Jak każdy typowy geek gram na komputerze, oglądam seriale i czytuję fantastykę. W jednym jestem jednak dziwny: nie lubię oglądać filmów. Istnieje parę, które w swoim życiu obejrzałem i one w zupełności mi wystarczają. Nie przepadam za kinematografią, nie przemawia do mnie, ale to już opowieść na dłuższe tłumaczenie…


            Co do gramatyki: to, że ją lubię, to jedno, a to że ją kaleczę, to drugie. Czasem lubię z gramatyką eksperymentować. Przewiduję, że będą mi się wkradały do notek jakieś celowe błędy w odmianie, czy coś w ten deseń, za co z góry Was przepraszam. Lubię patrzeć na polszczyznę nowoczesnym, nie zawsze popieranym naukowo okiem.

Wszystkich proszę o wyrozumiałość, gdyż dopiero zaczynam uczyć się Internetu, jego zagadek, sekretów. Znajduję w nim czasem miejsca, o których mi się nie śniło.

Tym samym zapraszam każdego, a nuż znajdziecie coś, co Was zainteresuje!