niedziela, 3 listopada 2013

Telegraficzna teoria – o renesansie Disneya słów kilka cz. I

Wpierw króciutko, czym jest Telegraficzna teoria. To taki niedzielny rodzaj postu, w którym chciałbym opisywać w telegraficznym skrócie teorie przeróżne, mniej lub bardziej potwierdzone naukowo. 

Disney, dziś chyba najbogatsza wytwórnia filmowa w Hollywood, niegdyś zwykły człowiek z 26 Oscarami na koncie. Ale nie o tym dziś. Dziś chciałbym się zająć złotym okresem Walt Disney Animation Studios, który pamiętają dzisiejsi młodzi dorośli (ach The Sims 3). Prześledźmy „Renesans Disneya” w telegraficznym skrócie.

Warto na początku wspomnieć, że ostatniego Oscara wujek Disney otrzymał pośmiertnie w 1969 roku za „Wiatrodzień Kubusia Puchatka” (przypomnijmy umarł w 1966 i nie, nie został zamrożony), rozpoczął tym samym dwudziestoletni okres posuchy w nagrodach Akademii. Utraconą świetność miał przywrócić, nie kto inny, a kompozytor ścieżek dźwiękowych. Alan Menken.


Tak to jest pan Alan, dzięki któremu każdy z nas się wzrusza przy słowach „głupia dzikuska”

Wszystko zaczęło się dość niewinnie. Alan Menken nie był znanym kompozytorem, ale niewątpliwie musiał czymś przekonać reżyserów Małej Syrenki (1989), którzy mu zaufali. Dzięki tej decyzji wytwórnia Disneya powróciła do łask i zaczął się jej najlepszy okres. Przygody Ariel rozpoczęły nową erę, po pierwsze wzięły na warsztat baśń Andersena, po drugie zdobyły dwa Oscary. To był szok. Po 2o latach omijania produkcji wytwórni twórcy Myszki Miki, nagle na jej konie znalazły się aż dwa Oscary. Za najlepszą piosenkę i najlepszą muzykę oryginalną. Disney zaczął lśnić, a był to dopiero początek dobrej, muzyczno- oscarowej passy.




Rok po otrzymaniu pierwszego Oscara czyli w roku 1990 wchodzi do kin, kolejna produkcja Disneya – Piękna i Bestia i podtrzymuje fason otrzymując jak film poprzedni dwa Oscary, w tych samych kategoriach. Czyli w 1992 Alan powoli staje się Kimś.



W tym samym roku do kin trafia Aladyn i zdobywa Oscray swoich poprzedników. Czyli na przełomie 4 lat Disney zdobywa 6 Oscarów. Staje się powoli jasne, że muzyka, jest niewątpliwie mocną stroną bajek Disneya.




Mamy początek lat 90. Disney korzysta z utartych schematów, bo mimo iż bajki, o których mowa są zrobione dobrze, nie wprowadzają fabularnie żadnych nowości. Standardowa procedura: jest księżniczka, książę, starania i happy end.  Nic prostszego.


Disney dostrzegając wagę muzyki w bajkach i chcąc wyrwać się trochę ze szponów historyjek dla dziewczynek decyduje się zrobić musical Miasteczko Halloween. Nie jest to stricte film Burtona jak wielu uważa, on użyczył tylko historii. Film nie rzucił na kolana i nastąpiła mała fala krytyki, ponieważ był adresowany do starszych dzieci, a nie jak poprzednie produkcje dla najmłodszych. 

Ostatnim filmem w dzisiejszej Telegraficznej teorii jest tak bardzo kochany i nienawidzony za razem Król Lew. Jest to film, który rozpoczął opowiadać nową historię. Jest bratobójstwo (bardzo smutne, jak wszyscy pamiętamy), nawiązanie do nazizmu i inne ciekawe zwroty akcji, których ni spotkaliśmy w bajkach wcześniej. Jest też muzyka Hansa Zimmera, która nieco zmieniła muzyczne postrzeganie. Dotychczas w bajkach Disneya słyszeliszmy ładne ścieżki dźwiękowe nie ukierunkowane na konkretny styl muzyczny, Alan po prostu pisał ładną muzykę klasyczną pod bajki, wszystkim się podobało, było fajnie. Hans jednak użył motywu afrykańskiego, ukierunkował całą ścieżkę dźwiękową w stronę muzyki czarnego lądu. Do tego popowa wersja piosenki „Can you feel the love tonight”, która przez parę tygodniu była na liście przebojów Billboardu. To zmieniło postrzeganie muzyki w bajkach i tego pozazdrościł Zimmerowi Menken, a co z tego wyszło dowiecie się już w ciągu dalszym.



C.D.N.

1 komentarz:

  1. Bardzo fajna synteza, czekam na dalszą część! :)

    OdpowiedzUsuń