Wpierw króciutko, czym jest Telegraficzna teoria. To taki niedzielny rodzaj postu, w którym
chciałbym opisywać w telegraficznym skrócie teorie przeróżne, mniej lub
bardziej potwierdzone naukowo.
Disney, dziś chyba najbogatsza
wytwórnia filmowa w Hollywood, niegdyś zwykły człowiek z 26 Oscarami na koncie.
Ale nie o tym dziś. Dziś chciałbym się zająć złotym okresem Walt Disney
Animation Studios, który pamiętają dzisiejsi młodzi dorośli (ach The Sims 3).
Prześledźmy „Renesans Disneya” w telegraficznym skrócie.
Warto na początku
wspomnieć, że ostatniego Oscara wujek Disney otrzymał pośmiertnie w 1969 roku
za „Wiatrodzień Kubusia Puchatka” (przypomnijmy umarł w 1966 i nie, nie został
zamrożony), rozpoczął tym samym dwudziestoletni okres posuchy w nagrodach
Akademii. Utraconą świetność miał przywrócić, nie kto inny, a kompozytor
ścieżek dźwiękowych. Alan Menken.
Tak to jest pan Alan, dzięki któremu każdy z
nas się wzrusza przy słowach „głupia dzikuska”
Wszystko zaczęło
się dość niewinnie. Alan Menken nie był znanym kompozytorem, ale niewątpliwie
musiał czymś przekonać reżyserów Małej
Syrenki (1989), którzy mu zaufali. Dzięki tej decyzji wytwórnia Disneya
powróciła do łask i zaczął się jej najlepszy okres. Przygody Ariel rozpoczęły
nową erę, po pierwsze wzięły na warsztat baśń Andersena, po drugie zdobyły dwa
Oscary. To był szok. Po 2o latach omijania produkcji wytwórni twórcy Myszki
Miki, nagle na jej konie znalazły się aż dwa Oscary. Za najlepszą piosenkę i
najlepszą muzykę oryginalną. Disney zaczął lśnić, a był to dopiero początek dobrej,
muzyczno- oscarowej passy.
Rok po
otrzymaniu pierwszego Oscara czyli w roku 1990 wchodzi do kin, kolejna
produkcja Disneya – Piękna i Bestia i
podtrzymuje fason otrzymując jak film poprzedni dwa Oscary, w tych samych
kategoriach. Czyli w 1992 Alan powoli staje się Kimś.
W tym samym
roku do kin trafia Aladyn i zdobywa
Oscray swoich poprzedników. Czyli na przełomie 4 lat Disney zdobywa 6 Oscarów.
Staje się powoli jasne, że muzyka, jest niewątpliwie mocną stroną bajek Disneya.
Mamy początek
lat 90. Disney korzysta z utartych schematów, bo mimo iż bajki, o których mowa
są zrobione dobrze, nie wprowadzają fabularnie żadnych nowości. Standardowa procedura: jest
księżniczka, książę, starania i happy end. Nic prostszego.
Disney
dostrzegając wagę muzyki w bajkach i chcąc wyrwać się trochę ze szponów
historyjek dla dziewczynek decyduje się zrobić musical Miasteczko Halloween. Nie jest to stricte film Burtona jak wielu
uważa, on użyczył tylko historii. Film nie rzucił na kolana i nastąpiła mała fala krytyki, ponieważ był
adresowany do starszych dzieci, a nie jak poprzednie produkcje dla najmłodszych.
Ostatnim
filmem w dzisiejszej Telegraficznej
teorii jest tak bardzo kochany i nienawidzony za razem Król Lew. Jest to film, który rozpoczął opowiadać nową historię.
Jest bratobójstwo (bardzo smutne, jak wszyscy pamiętamy), nawiązanie do nazizmu
i inne ciekawe zwroty akcji, których ni spotkaliśmy w bajkach wcześniej. Jest
też muzyka Hansa Zimmera, która nieco zmieniła muzyczne postrzeganie. Dotychczas
w bajkach Disneya słyszeliszmy ładne ścieżki dźwiękowe nie ukierunkowane na
konkretny styl muzyczny, Alan po prostu pisał ładną muzykę klasyczną pod bajki,
wszystkim się podobało, było fajnie. Hans jednak użył motywu afrykańskiego,
ukierunkował całą ścieżkę dźwiękową w stronę muzyki czarnego lądu. Do tego
popowa wersja piosenki „Can you feel the love tonight”, która przez parę
tygodniu była na liście przebojów Billboardu.
To zmieniło postrzeganie muzyki w bajkach i tego pozazdrościł Zimmerowi
Menken, a co z tego wyszło dowiecie się już w ciągu dalszym.
C.D.N.
Bardzo fajna synteza, czekam na dalszą część! :)
OdpowiedzUsuń